Monocentropus balfouri – endemit z Sokotry

Przeglądając zagraniczne strony internetowe w poszukiwaniu informacji o rozmnażaniu Monocentropusa balfouri natknąłem się na wiele archiwalnych dyskusji na temat jego urody – był to wymarzony pająk hodowców.

Jeszcze cztery lata temu pająk ten był poza zasięgiem dla hobbystów w Europie, w Polsce prawie nieosiągalny.

W ciągu dwóch lat liczne odłowy i rozmnożenia w niewoli sprawiły, że każdy, kto dysponuje większą gotówką może mieć tego pająka w swojej kolekcji.

Monocentropus balfouri

Monocentropus balfouri pochodzi z małej wyspy Sokotra na Oceanie Indyjskim należącej do Republiki Jemenu. Klimat półpustynny, krajobraz głównie górzysty, wysoka temperatura, mało opadów, skąpa roślinność z charakterystycznymi dracenami w kształcie grzybów i wieloma innymi endemicznymi roślinami. Kto by pomyślał, że na takim rumowisku żyje tak piękny i nietypowy pająk. Jednak radzi sobie doskonale, mieszka w wykopanych przez siebie tunelach pomiędzy korzeniami i gałęziami roślin. Pobliże wejścia do nory tez jest dość mocno oplecione pajęczyną, dlatego myślę, że znalezienie ich na tej wyspie nie stwarza dużego problemu. Temperatura na Sokotrze jak to na pustyni w dzień dochodzi do 50 stopni, a w nocy około 25-30. Jednak w naszych hodowlach wytrzymują temperaturę pokojową i nawet rozmnażają się w tych warunkach, o czym będę pisał później.

Swoją przygodę z tym gatunkiem rozpocząłem około półtora roku temu. Kupiłem 10 sztuk razem z kolegą żeby było taniej i przyszło do mnie cos podobnego do nimf w drugim stadium. Nie czytałem nigdzie w jakich warunkach żyją te pająki i trzymałem je podobnie jak wszystkie inne – każdy w osobnym pojemniczku na wilgotnym torfie i karmiłem je wylęgiem świerszcza. Na żywy pokarm nie za bardzo chciały polować wiec zacząłem im dawać krojone mączniki, które zjadały elegancko. Pająki nie rosły zbyt szybko i miały małe przyrosty. Po niecałym roku postanowiłem razem z kolegą kupić dorosłą parkę. Tym razem poczytałem trochę więcej, dałem samicy suche podłoże, dużo ziemi żeby mogła wykopać sobie norkę i raz na jakiś czas włączałem jej żarówkę 40 Wat. Gdy uznałem, że pająki są gotowe postanowiłem je połączyć. Kopulacja przebiegła bez problemu. Samica stukała do samca podobnie jak samiec do niej, samo zbliżenie trwało trochę ponad minutę. Po udanym akcie pająki rozeszły się bez agresji wobec siebie. Po około dwóch tygodniach wpuściłem je do siebie jeszcze raz i wszystko wyglądało podobnie jak za pierwszym razem. Samica bardzo chętnie przyjmowała pokarm, ale po odwłoku nie było za bardzo widać żeby przytyła. Po dwóch miesiącach dosłownie w ciągu jednej doby samica pogłębiła sobie gniazdo, zaczęłą budować oprzęd i zrobiła kokon. Gdy skończyła byłem przekonany, że jest cos nie tak. Zwitek pajęczyny wisiał jak hamak pomiędzy dwiema ścianami i nie przypominał wcale kokonu. Napisałem do znajomych zza zachodniej granicy i pocieszyli mnie, że wszystko ok. Kolejna rzeczą, która mnie zdziwiła był odwłok samicy, który wcale się nie pomniejszył. Po dwóch dniach od złożenia kokonu wyjeżdżałem na wakacje na dwa tygodnie. Pomyślałem, że samica będzie miała spokój przez ten czas i będzie mogła się nim opiekować. Słyszałem, że samice tego gatunku bardzo ładnie opiekują się kokonem jak i młodymi. Jakie było moje zdziwienie, gdy wróciłem i zobaczyłem ze po kokonie nie ma ani śladu. Wyciągnąłem resztki podziurawionej jak sito pajęczyny i nic zupełnie w niej nie znalazłem. Mówi się trudno. Karmiłem samice intensywnie z nadzieją, że szybko wylinieje i spróbuje dopuścić ja drugi raz. Po jakimiś czasie znowu to samo. Szybkie pogłębianie gniazda oprzęd i na drugi dzień kokon. Podobnie w tym przypadku po odwłoku nie było widać żeby złożyła kokon. Teraz dylemat. Czy z samicą jest coś nie tak i będzie zjadała swoje kokony, czy poprzedni kokon jej nie wyszedł wiec go zjadła? Wszyscy znajomi mówili, że nic z tego nie będzie, bo przecież samica już nimfy karmi zabitym, nadtrawionym i regurgitowanym przez siebie pokarmem. Postanowiliśmy wygonić samice z gniazda a kokon wisiał sobie swobodnie rozwieszony w terrarium. Standardowo po 4 tygodniach postanowiliśmy otworzyć kokon. Z kokonu pomachały nam swoimi łapkami przepiękne nimfy (prelarwy). Jak się później okazało wszystkiego w kokonie było ponad 50 sztuk z czego samych nimf około 35. Można śmiało powiedzieć, że jest to jeden z większych kokonów. Zdarzało się u niektórych hodowców, że w kokonie było tylko 9 nimf i nic poza tym, dlatego właśnie nie widać po odwłoku samicy, że zrobiła kokon. Poza tym jajka są bardzo maleńkie, trochę większe od jajek lasiodory czy geniculaty. Prelarwy (jajko z nogami) po 5 dniach zaczęły przechodzić wylinki. Kolejne stadium przypominało stadium pośrednie pomiędzy nimfami 1 i 2 u innych pająków. Skoro samica karmi potomstwo już jako larwy, najważniejszym pytaniem, na jakie należało odpowiedzieć to, na którym etapie ich rozwoju to robi. Przeczytałem w jednym artykule British Tarantula Socjety, że z odebranego kokonu przez hodowcę do L1 przeszła tylko jedna sztuka z ponad trzydziestu. Oczywiście nie wiedział on o tym, że samica karmi nimfy. Bałem się, że podobny los spotka moje pająki. Niezapłodnione jajka zostawiłem w kokonie i widać potem było, że niektóre nimfy się nimi żywiły. Po drugiej wylince próbowałem dawać pajączkom zgniecione świerszcze, ale nie chciały ich jeść. Próbowałem tez oddać samicy kilka sztuk, żeby zobaczyć, jaka będzie reakcja, niestety nie było żadnej. Gdy nimfy przeszły kolejną wylinkę przełożyłem je do osobnego pojemnika, wyciągnąłem z terrarium samicy kawałek jej pajęczyny i ulokowałem je na niej. Rzuciłem im niezapłodnione jajko innego gatunku i zdziwiłem się jak zobaczyłem, że jednak zabrały się za nie i zjadły je w całości. Oprócz tego widziałem jak zjadły dwie sztuki swojego rodzeństwa, które padły z niewiadomych przyczyn. Spróbowałem podać im nadtrawiony pokarm, który z trudem wyrwałem ze szczęk samicy i … udało się. Gdy przeszły kolejna wylinkę (nie wiem czy były to już L1 czy nimfy IV bo bardzo mało się od siebie różniły) wiedziałem, że moje matkowanie się powiodło i że młodym nic nie będzie. Obecnie pajączki w większości są już przed L3, trzymam je nadal razem i nadal podaje im zabity pokarm.

Podsumowując uważam Monocentropusa za gatunek endemiczny, nietypowy i wyjątkowy ze względu na ilość wylinek, jakie przechodzą nimfy 3-4 (podobno u niektórych Poecilotherii dzieje się podobnie), rodzaj kokonu, jaki buduje samica i to, że karmi swoje młode już w stadium nimf. Oprócz tego dorosłe osobniki mają zdolność strudylacji. Dźwięk ten przypomina odgłos szeleszczącego celofanu. Kolejna rzecz, jaka mnie zadziwiła to, że nimfy za każdym razem liniały partiami. Przeliniała mniej więcej połowa, potem parę dni przerwy i przechodziły wylinkę następne sztuki. Przypuszczam, że te, które leżały blisko lampy liniały szybciej od tych, które leżały dalej.

Kilka słów na temat hodowli. Trzymany w terrarium jak dla pająków podziemnych. Podłoże (ja stosuje włókno kokosowe)na samym dole może być wilgotne, ale od połowy powinno być suche. Małym pająkom duża wilgotność nie przeszkadza, ale nie wiem jak w tych warunkach zachował by się kokon. Małe pajączki od trzeciej wylinki można karmić żywym pokarmem, ale stosunkowo małym, dużo mniejszym od pajączków lub po prostu nadal podawać zabite owady. Dorosłe osobniki jedzą bez problemu dorosłe świerszcze. Raz na jakiś czas pryskamy całe terrarium dość intensywnie i warto tez zapewnić miseczkę z wodą. Możemy tez czasami włączyć pajączkowi żarówkę, żeby przypomniał sobie ojczysty kraj. Monocentropusy nie lubią siedzieć bezczynnie. Bardzo często widzę samice jak cos wynosi, przenosi, kopie, plecie. Dlatego warto dać im do terrarium trochę gałęzi lub sztucznych roślin, żeby miały na czym budować swoje konstrukcje. Poza tym nie widzę nic trudnego w hodowli tych pająków, traktuje je tak samo jak wszystkie pozostałe.

Pająk bardzo piękny, nie odbiega wcale urodą od Poecilotherria metallica, zwłaszcza tuż po wylince. Jeszcze dwa lata temu był jednym z najdroższych pająków na rynku. Teraz z powodu licznych odłowów i łatwości mnożenia w niewoli staje się coraz tańszy, ale ze względu na to, że samica składa bardzo małą ilość jaj gatunek ten jeszcze długo będzie na liście największych rarytasów.